wtorek, 7 kwietnia 2015

[So-Glam], czyli ulubieńcy marca! :)

Dzisiaj na szybko chciałam Wam przedstawić moich 'marcowych przyjaciół', mowa więc będzie o produktach kosmetycznych, których w ubiegłym miesiącu używałam najczęściej i najchętniej. 
Nie ma tego za wiele, ale ważne żeby było, krótko i na temat :)) Skupiłam się raczej na produktach do pielęgnacji, bo jeśli chodzi o kosmetyki do makijażu, to niedawno o moich codziennych ulubieńcach mogłyście poczytać <ulubione kosmetyki do makijażu>



Avon Advance Techniques, Spray dodający blaskukupiony z najnowszego katalogu, z ciekawości. Bardzo fajna mgiełka, którą rozpylamy na lekko wilgotne lub suche włosy. Pamiętam, że Avon w swojej ofercie miał kiedyś podobny produkt, lecz nie za miłe mam z nim wspomnienia. Śmierdział i kleił się bardzo. Ten spray jest natomiast całkiem inny, nie dość, że uwielbiam jego zapach, który długo się utrzymuje, to włosy naprawdę są pięknie lśniące :) Trzeba tylko pamiętać, by psiknąć dosłownie odrobinę, żeby nie uzyskać przesadzonego 'efektu tłustych włosów'. W tym przypadku sprawdza się stwierdzenie, że co za dużo, to niezdrowo ;)) Mgiełki używam codziennie i jestem zadowolona. kosztował coś poniżej 10 zł, więc myślę, że warto. 

Jeśli jesteśmy w temacie włosów, to od jakiegoś czasu lubię używać Olejków na gorąco z pszenicą i kokosem z serii Nature Secrets, marki Oriflame, które mają tak piękny zapach, że czuć je już przez zamknięte opakowanie. Intensywnie odżywiają i regenerują suche włosy. Te małe, jednorazowe tubki kosztują coś poniżej 5 zł. Jak na olejki są dosyć wodniste, więc trochę trzeba uważać podczas aplikacji. Co jakiś czas zamawiam więc kilka takich opakowań, dzięki nim końcówki moich włosów są naprawdę gładziutkie, pachnące, zregenerowane i odżywione. Serdecznie Wam polecam. 

Jakiś czas temu, kupiłam na promocji w SP wodę micelarną do demakijażu z płatkami róży firmy Nuxe. I jestem zachwycona. Mimo, że nie do końca lubię różane zapachy, to ten jest dla mnie całkiem przyjemny. Produktu używam jednak głównie jako toniku, gdy makijaż mam już zmyty. Świetnie odświeża, jest polecany dla wrażliwej skóry, więc absolutnie nie podrażnia. Nie wiem, jak sprawdza się do zmywania makijażu, bo ja makijażu nim po prostu nie zmywam. Trochę stosuję go niezgodnie z przeznaczeniem, ale i tak jestem zadowolona. Wielka, 400 ml butla starczy na bardzo długo, poza tym na promocji kosztowała 34 zł, więc nic tylko brać :)) A że markę Nuxe bardzo lubię, więc dałam się skusić. 

Na przełomie stycznia i grudnia kupiłam na promocji serum przyśpieszające wzrost rzęs Long 4 Lashes, marki Oceanic, które używam do dzisiaj, więc to nie tylko taki marcowy ulubieniec. I muszę przyznać, że rzeczywiście widzę różnicę w długości moich rzęs. Są wyraźnie dłuższe :)) Szczególnie te, w zewnętrznych kącikach. Nie stosuję go niestety codziennie, prawie, ale jednak nie codziennie. Czasami, po ciężkim dniu, po kąpieli wprost padam do łóżka, i po prostu zapominam się nim maznąć, a i tak efekty widzę, więc nie jest źle.. Pewnie będę kupować to serum regularnie, co pół roku (na tyle ma starczyć jedno opakowanie), bo dzięki niemu mam po prostu ładniejsze spojrzenie ;)

Jakiś czas temu kupiłam duet marki Bioliq - krem kojąco-wzmacniający i intensywne serum rewitalizujące, które teraz doczekało się swojego 'używania'. Krem stosuję codziennie rano solo, serum natomiast najczęściej wieczorem razem z kremem. Dzięki tym produktom, moja skóra twarzy wyraźnie się wygładziła i odżywiła. Duet zredukował też moje niewielkie zaczerwieniania, i popękane naczynka. Krem idealnie nadaję się pod makijaż, dobrze współgra i z podkładem i z bazą. Serum jest bardzo wydajne, aktywnie nawilża, produkt aplikuję się za pomocą wygodnej i łatwej w stosowaniu pipetki. Ten duet sprawił, że nie mam już problemu z suchą skórą, jeśli będzie tak fantastycznie sprawdzał się dalej, to na pewno będę do niego wracać :)

Ostatni produkt, którym zachwycała się moja buzia w marcu, był wygładzający peeling do twarzy z Sylveco, który kupiłam u siebie w mieście na pasażowej Mydlarni. Peeling stworzony jest na bazie oleju słonecznikowego i palmowego i przeznaczony jest do oczyszczania suchej, zmęczonej skóry twarzy. Produkt zamknięty jest w odkręcanym słoiczku, z metalową nakrętką, ma formę twardego, gęstego, zbitego kremu, który przy kontakcie z ręką i wodą jakby się 'rozmiękcza'. Łatwo masować nim twarz, po spłukaniu zostawia lekko tłusty film (który mi akurat nie przeszkadza, bo dodatkowo nawilża), a skóra jest idealnie gładziutka i pięknie pachnąca. 
Jestem też bardzo ciekawa drugiej wersji peelingu - tej oczyszczającej, ale na razie nie mam aż takich problemów ze swoją skórą, ale myślę, że kiedyś też go wypróbuje. Z czystej ciekawości :)




3 komentarze:

  1. Serum z bioliq miałam i jeszcze na pewno do niego wrócę. Jakiś czas temu kupiłam serum do rzęs z L'biotica ale nie widzę efektów niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam serum Bioliq i niestety u mnie zupełnie się nie sprawdziło :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam Twoich ulubieńców.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny!
będzie mi miło jeśli zostawisz po sobie ślad :)